Obserwacja:

      Kiedy zgłosiłam się na kurs masażu Shantala moja córeczka miała trzy miesiące. Karmię ją naturalnie. Studiuję podyplomowo, więc zdarza się, że nie ma mnie w domu przez osiem godzin. Ania w tym czasie jest karmiona mlekiem modyfikowanym. Nie odciągam mleka, ponieważ miałabym później problem z nadmierną laktacją. Doświadczenia z nadmiernym wydzielaniem mleka zdobyłam trzy lata temu, kiedy karmiłam syna. Karmiłam go jedynie naturalnie. Nie chciałam mu podawać mleka modyfikowanego, co wiązało się z odciąganiem mleka i ogromną wręcz laktacją. Oczywiście zawsze towarzyszył mi laktator. Teraz nie mam problemu ani ze zbyt małą ani zbyt dużą laktacją. Jest w sam raz. Jednak wiem, że gdy gdzieś wychodzę na dłużej, muszę wziąć laktator.  Najczęściej w piątej godzinie nieobecności odciągnę tyle mleka ile jest w piersiach. To wystarcza.

      Pierwszy dzień kursu masażu Shantala był podzielony na kilka części. Podczas zaznajamiania się z teorią masażu w ogóle nie myślałam, że jestem matką karmiącą. Następna część kursu odbywała się na innej sali, gdzie uczyliśmy się masażu dzieci na lalkach. Wyobrażałam sobie, że ta lalka, to moja Ania i że pewnie podczas masowania wcale nie będzie tak spokojnie leżeć. Wtedy poczułam sporą produkcję mleka. Zignorowałam to, ponieważ nie raz czuję coś takiego, a wkładka laktacyjna załatwia sprawę. Skupiłam się na ćwiczeniu. Coraz częściej czułam małe „ups”, a przecież poza domem byłam dopiero trzy godziny. Zmiana wkładek chwilowo pomogła. Przeszliśmy do masażu dorosłego. Masowaliśmy się nawzajem, aby poczuć działanie relaksu. Poczułam go aż za bardzo. Moje rozluźnienie spowodowało uwolnienie kolejnej dawki endorfiny. Niestety pojemność wkładek laktacyjnych jest ograniczona… krępująca sprawa. Wydawało się to nieprawdopodobne, że masaż lalki i relaks podczas masażu dorosłego wyzwoliła aż taką burzę hormonów. Kiedy drugiego dnia jechałam na kurs, wiedziała, że z laktatorem nie rozstanę się przez cały dzień. Faktycznie. Co dwie godziny musiałam  odwiedzać toaletę. Jeszcze nigdy nie miałam takiej przygody.

      Kiedy wykonywałam pierwszy masaż swojej córeczce, nie myślałam o laktacji. Na początku byłam skupiona na technice i kolejności wykonywania ruchów. Z czasem gdy czerpałam z tego większą przyjemność i nie zastanawiałam się, tylko czułam… produkcja mleka znowu była silnie odczuwalna.  

      Przypuszczam, że gdybym miała problem z niewystarczającą laktacją, stosowanie masażu i odczuwanie bliskości z dzieckiem pomogłoby mi rozwiązać ten problem. Żałuję, że nie znałam masażu Shantala wcześniej. Sądzę, że mogłabym wtedy pomóc mojej bratowej, która walczyła o naturalne karmienie przez kilka miesięcy po urodzeniu swojego syna. Niestety wtedy nic jej nie pomagało, a teraz dziecko ma już prawie 2 latka. Jeżeli tylko będę miała możliwość, będę polecać masaż również ze względu na pobudzenie laktacji.


      Renata Tomaszuk-Wieczorek,